poniedziałek, 16 sierpnia 2010

I znowu wakacje...

Nie wiem dlaczego, ale jakoś przestałam pisać... Może znowu zacznę :) Zmobilizował mnie komentarz zachęcający do kontynuowania... Właściwie - dlaczego nie?
Co prawda - nie da się tu napisać wszystkiego, bo jest ryzyko, że przeczyta osoba, o której się napisało, ale zawsze coś bardziej ogólnego można wstawić.
A więc minął rok... Ponad... Znowu jest u nas Julka, byli PrzeBasie urlopowo. Zjadą po córę 28 sierpnia. Była też Bea z dziećmi (prawie 2 tygodnie) i nawet Pultaczek przemknął tranzytem.
No i tu jest problem. Postanowiliśmy już nie zapraszać nikogo na tak długo. No, oczywiście poza najbliższymi. To jednak krępujące i trochę męczące, gdy nie można się czuć u siebie jak u siebie.
Ja osobiście zrobiłam się bardzo jędzowata i chowałam się po kątach. Wszystko mnie złościło. W. też chodził rozdrażniony... Tak jakoś niemiło było.
A więc od przyszłych wakacji - koniec "pensjonatowania". Owszem, wizyty mile widziane, ale krótkie. Jak mawia mój W. - "herbatka i wypierdatka". On zawsze stosuje tę zasadę wobec siebie i jest wszędzie mile widziany, hehehe... Fajnie jest upiec ciasto, zrobić grilla itp. Podjąć serdecznie gości, a potem równie ciepło ich pożegnać, udając się na zasłużony odpoczynek. Czyli - gospodarze spać, bo goście chcą iść do domu. ;)
Jeśli wizytujący z daleka, to proszę bardzo - nocleg, góra dwa i dość.
My też chcemy  mieć wakacje w wakacje. Nie tylko przez pozostałą część roku, kiedy nikt o nas nie pamięta. Taka cena mieszkania nad jeziorem. Tylko w sezonie nas goście odwiedzają.
No i dobrze.
eeee.... To by chyba było na dzisiaj tyle... Trochę mi ulżyło...