poniedziałek, 22 czerwca 2009

Wakacje!!

Julia już od 19-go na obozie w Złocieńcu. (http://www.cooltur.pl/) Oglądam sobie zdjęcia na bieżąco. 2-go po nią jedziemy. Przy okazji zrobimy wycieczkę po Cieszynie i Bagnach. Wrócimy pewnie 5-go - w niedzielę, a 7-go przyjedzie Beata z dzieciakami. Wcześniej rozgości się w Stokach.

Jutro jedziemy do Chojny. Może uda mi się wreszcie podciąć włosy. Wszystko zależy od nastroju mojego kochanego męża.

Zrobiłam pudełko na prezent dla męża. Zapakowałam i mam gotowe. Jeszcze kartka dla Janeczki. Muszę też jej coś kupić. Pewnie już tradycyjnie - leczniczy szampon do włosów.

Byli Suskie. Prawie cały tydzień. Pojechali wczoraj.
Poza tym nic nowego. W. jeździ do Józia co parę dni i coś tam instaluje w miarę postępu prac remontowych. Miał być kilka dni na badaniach w Szcz-nie, ale wrócił na drugi dzień, bo ma kolejną partie leku i badania będą jak skończy. Zaplanowałam sobie na te dni trochę rzeczy do zrobienia, ale nie zdążyłam.
Dzisiaj wytapetowałam wreszcie drzwi od łazienki. Czekam aż klej wyschnie, żeby pociągnąć lakierem. Ciężko szło, bo to przecież cienki papier - marszczył się, naciągał... Ale jakoś się udało.
Jak siedzi się na tronie, to jest na czym oko zawiesić :) Jak skończę, to sfocę, hehehe...
Lidzia miała 16-go "jodowanie". Odpromieniowuje się teraz. Ale samopoczucie ma lepsze.
I to tyle... Na dzisiaj.

piątek, 5 czerwca 2009

Statystyka mi spada :(

Ale jestem leń!!!
Ale bo też i nie bardzo jest co opisywać. Co, mam pisać o polityce i politykach, którzy mnie wkurzają maksymalnie?! Bez sensu. Pełno jest już takich mądrych "elokwentów", popełniających bardzo mądre teksty na temat swoich przekonań i "co by było gdyby"... Gdzie mi do nich...
W domu rzadko dzieje się coś aż tak ważnego, żeby było godne uwiecznienia dla potomnych, hehehe...
No, ale może coś naskrobię...
Kala pracuje od poniedziałku, czyli od 1. czerwca. W tym samym sklepie, co Kriss. W dziale turystycznym. Na razie na okresie próbnym (3 m-ce). Póki co - to jej się podoba. Ale chyba nie osiądzie na laurach i będzie szukać dalej... Przynajmniej mam taką nadzieję.
W. dzisiaj jedzie do Szcz. Zabiera dziecku małą wałówkę. Kiedy i co ona teraz będzie jadać, to nie mam pojęcia. Pracując w godz. od 11 - 19... Okropny przedział czasowy. I to 6 dni w tygodniu. Potem może sobie tę sobotę odebrać w innym dniu... Na razie za jakieś grosze... I warto było uczyć się tyle lat? Bleh! Chociaż dobrze, że w ogóle ma pracę.
Poza tym nic ciekawego...
O wyborach do europlarlamentu nawet nie wspomnę, bo to taka sama szopka, jak przed każdymi wyborami. W. jedzie, ja nie. Nawet chciałam, ale mąż jakoś to mi wyperswadował, że nie chce brac psa... ble,bleble... Nie wiem czy o psa, czy o mnie chodzi... A, nieważne. I tak mi się nie chce ruszać.